13:52 Chłodno, pochmurno. Ból gardła i głowy, lekkie zaburzenia równowagi. Podejrzewam grypę lub covid. Kompozytorka nękała mnie (słusznie), żebym szedł zaraz do lekarza. Poszedłem do przychodni blisko, ale nie było miejsc. Poszedłem do przychodni dalej, ale też nie było miejsc. Poszedłem do instytutu onkologii, ale tam nie było lekarzy rodzinnych. W końcu zabłądziłem gdzieś między blokami i powiedziano mi, że tam i tam jest przychodnia. Po drodze kupiłem warzywa, zupy, miód, płatki i inne takie, żeby przetrwać najbliższe dni. Zaszedłem do przychodni, zapisałem się. Powiedziano mi, że jeśli chcę do lekarza rodzinnego, to dziś już nieee (około 10:00). Numerki są wydawane o 7:00 rano. Dodano jeszcze, że lepiej przyjść wcześniej, bo jest kolejka i po krótkim czasie terminy są już na wieczór. Znów mogę powiedzieć, że komuna wraca do kraju. Lekarzy oczywiście nie może być więcej, bo to politycy decydują o ilości miejsc na uczelniach. Ci, którzy z jakichś przyczyn zostają w kraju, nie narzekają na pracę ani zarobki, a co do pacjentów... Przeżyją najsprytniejsi i najsilniejsi. Napisałem maila do pracy, że choruję. Przed weekendem nie było już paru ludzi, więc chyba to nie zaskoczyło kadr. Nieobcni współpracownicy też chorowali na covid, ale zdążyli jeszcze trochę pozarażać. W domu mleko z miodem i czosnkiem oraz relaks przy komputerze. W końcu będę miał trochę czasu na szkolne zadania. 15:57 Zupa dyniowa + chleb razowy na obiad. Marznę. Mam na sobie dużo ubrań, ale nadal mi zimno. Z plusów: umysł pracuje względnie dobrze. Jestem w stanie przyswajać wiedzę i pisać kod. Statystyki: +14/28 Oddychanie 6/10 Sen 6/10 Nawodnienie 8/10 Odżywienie 6/10 Ruch 4/10 Decyzje 6/10 Sowa 29.09.2025
powrót