Przyznaję, że pisząc teraz, po latach, trochę się boję.
Kiedyś, kiedy nie rozumiałem jeszcze wielu rzeczy o sobie i o świecie, było to prostsze. Nie wiedziałem, że mogę urazić wielu ludzi. Nie wiedziałem, że ryzykuję swoje własne kontakty społeczne i potencjalne korzyści płynące z milczenia. No i zgadzanie się z "ogółem" też jest postrzegane dobrze, niezależnie od czasów. Kiedy jest się małym i słabym, jest to tym bardziej istotne.
Jeśli ktokolwiek pamięta moje dawne pisanie, nie byłem zbyt zgodny z ogółem. Nie byłem też zbyt delikatny w komunikowaniu tego, co myślę. Nadal nie jestem.
Z obecnej perspektywy widzę, że tamto to była próba zrozumienia i bycia zrozumianym. Jakaś forma dialogu. Lubiłem się trochę sprzeczać w komentarzach, kiedy przedstawiane mi były inne punkty widzenia. Nie rozumiałem czemu jestem niezrozumiany. Teraz, kiedy już wiem, czemu tak było, wcale nie jest to pomocne. Zmieniam się jednak, i jak statek Tezeusza, jestem inny i taki sam jednocześnie. Może zmiany, które zaszły, coś zmienią?
Chyba najlepsze, co mogę zrobić, to po prostu przelewać swoje myśli. Niektórzy ludzie wciąż widzą w tym wartość.
Jest i było to dla mnie miłe. Wymyślić, zauważyć, przekazać coś wartościowego.
Sowa
25.03.2024