13:03
Dzień jest ciepły, pocę się.
Jest taki sposób ogrodnictwa, który polega na hodowaniu roślin bez kopania ziemi. Rozrzuca się kompost, trawę czy inne trociny, pod spód wsadza się nasiono albo sadzonkę i rzadko podlewa. Motyki i szpadla raczej nie trzeba. Grabie się przydają.
Kompost pełni kilka ról jednocześnie.
Odżywcza - kiedy się rozkłada, woda zmywa składniki do korzeni.
Ochronna - ogrzewa w trakcie przymrozków, daje cień w trakcie upałów, stabilizuje temperaturę.
Magazynująca - prawie ciągła wilgość w dolnych warstwach.
Postanowiłem przetestować ten sposób i okazało się, że działa całkiem fajnie. Może zbiory nie są zbyt obfite, ale cała praca polegała na skoszeniu trawy, zgrabieniu tego w podłużny pas i wsadzeniu ziemniaków pod spód.
Testowałem kilka środowisk. Zaskoczeniem było to, że rośliny wyrosły nawet na żwirze.
Udało mi się też z obierek wyhodować ziemniaki i zjeść je po raz drugi (ziemniaki to klony, jak czosnek).
Podczas moich leniwych eksperymentów obserwowałem cebule, które rosły przy rogu budynku. Przez kilka lat nikt ich nie ruszał, siedziały sobie niedaleko rynny i wypuszczały szczypior. Jadłem od wiosny do jesieni. Nikt o nie nie dbał, nie podlewał, nie pielił. Po prostu wiosną wyrastały spomiędzy liści i kamieni. Szczypior wypuszczał też kwiatki i produkował nasionka, ale o tym później.
Kiedy patrzyłem na te cebule to się zastanowiłem, że przecież jem szczypior, a wcale go nie sadzę i nie pielę. Wpadłem na pomysł, że skoro cebula tak ma, to może i inne rośliny będą tak miały. Zeszłej jesieni zbierałem ziemniaki, które rosły według opisanego przeze mnie wcześniej sposobu i trochę z nich zostawiłem w tym kompoście. Wczoraj zauważyłem, że rosną kolejne. Ucieszyłem się jakbym własne wnuki zobaczył!
Przetrzymały zimę, wykiełkowały i rosną. Zupełnie bez mojej ingerencji.
ZATEM!
Metoda została eksperymentalnie potwierdzona. Teraz trzeba obliczyć jaką część można zjeść, aby plantacja się sama napędzała/utrzymała. Szacuję, że około 50-70%, zależnie od plonów. Idealna sytuacja to tylko zbierać i wrzucać na wierzch liście i skoszoną, jesienną trawę.
Wracając do cebuli...
Kilkanaście/kilkadziesiąt nasionek wrzuciłem do spalonej ziemi po ognisku i zagrabiłem. Kilka razy podlałem konewką i zapomniałem. Było to dwa lata temu, cebule rosną.
Wiąże się z tym wszystkim coś jeszcze: krytyka. Ludzie, z którymi o tym rozmawiałem, twierdzili, że nie da się tak, bo trzeba przekopać. Potem, kiedy się dało, twierdzili, że słabe zbiory, potem, że może zbiory ok, ale...(wstawić kolejne "nie warto próbować, bo to nie ma sensu").
Jeden z moich ulubionych argumentów to: "Gdyby tak można było - wszyscy by tak robili".
Pozostaje się uśmiechnąć i eksperymentować. Psy szczekają, a karawana idzie dalej.
Oddychanie 7/10
Sen 7/10
Nawodnienie 6/10
Odżywienie 6/10
Ruch 4/10 (ale zaraz spacer)
Sowa
21.05.2024