Pisane trzy dni później Chłodno i wietrznie. Obudziłem się około północy i zacząłem przygotowywać się do podróży. Usłyszałem pukanie. Okazało się, że to Sasza chciał mnie podrzucić na dworzec. Skorzystałem z oferty z zadowoleniem. Zjadłem też wcześniej przygotowaną pizzę. Początek jazdy autobusem i już były problemy. Myślałem, że zwymiotuję. Kierowca wrzucił mocne ogrzewanie i agresywnie skręcał, hamował i takie tam. Ogólnie - trzęsło. Poprosiłem go o zmniejszenie temperatury. Kiedy usłyszał, że mogę zwrócić zawartość żołądka, bardzo uważnie mnie wysłuchał. Zmniejszył ogrzewanie i powiedział, że jakby coś źle było to żebym mówił, aby zdążył zjechać. Nie miał ochoty czyścić dywanika z wymiocin. Ja też bym nie miał. Przemęczyłem sie jakąś godzinę, a potem była przesiadka. Drugi autobus był lepszy. Trzęsło mniej, temperatura dobra, brak złego zapachu w powietrzu. Dałem radę się wyspać. Warszawa centralna. Miałem ochotę zajść na lody do maka. Zaszedłem, a tam lodów nie ma. Pewnie maszyna zepsuta. Zjadłem loda z biedronki, a po jakimś czasie poprawiłem śniadaniem właśnie w maku. Bułka z jajkiem, rukolą i tajemniczym sosem. Za drogo, za mało. Plusy są takie, że jest niemal 100% pewności, że jedzenie jest bezpieczne i będzie smakowało podobnie w innym maku. Dotarłem na lotnisko. Kontrolerzy bezpieczeństwa znaleźli w plecaku moje urządzenie wielofunkcyjne. Jest tam nóż, śrubokręt, otwieracz i inne takie. Prawie zawsze mam je w plecaku i zapomniałem wypakować. Wylądowało w śmietniku. Szkoda mi trochę. Z drugiej strony pomyślałem, że dobrze by było zmienić na lepsze. Do tej pory nie wiem jak wszedłem w posiadanie tego sprzętu. Po prostu ileś lat temu było w moich rzeczach. Chyba znalazłem w jakichś śmieciach, a może dostałem cudze, niepotrzebne. Teraz nieważne, bo pewnie zgarnie je ktoś, kto uzna, że w sumie jeszcze się nadają. Przed wejściem do samolotu zapoznałem się z panią tłumaczką. Rozmawiało się całkiem przyjemnie, więc uznałem, że fajnie będzie siedzieć razem i pogadać więcej w trakcie podróży. Niedługo (po przesiadkach) siedzieliśmy w wolnym rzędzie i prowadziliśmy dyskusje na różne tematy. Ja opowiedziałem trochę o sobie, ona trochę o sobie. Dowiedziałem się więcej o Holandii i rzeczach na które dobrze tam zwracać uwagę... Pamiętam, że użyła jakiegoś naprawdę fajnego zwrotu, ale zapomniałem jakiego. Była to ciekawa gra słów. Z lotniska odebrał mnie Bazyliszek. Powłóczyliśmy się po Eindhoven i wróciliśmy do mieszkania, a potem znowu się powłóczyliśmy. Poznałem Kaza, jej współlokatora. W moich oczach był ogólnie ok, ale miał bardzo trudny sposób komunikacji. Odebrać go można było jako agresywnego i aroganckiego człowieka, który obwinia otoczenie o wszystko. Niezbyt przejąłem się tą maską i zacząłem gadać z nim nie zwracając zbytnio uwagi na to jak mówi, ale bardziej skupiając się na tym co mówi. Byłem w stanie się porozumieć. Zauważyłem jednak mnóstwo problemów, które sam sobie stwarza tą komunikacją. Zwykły człowiek może odebrać prawie każde zdanie Kaza jako krytykę/walkę/oskarżenie. Jestem pewien, że wywołało to już wiele nieporozumień w jego życiu. Reakcją Kazika na moje spostrzeżenia było oczywiście "To nie mój problem, to inni ludzie są głupi," ale sądzę, że za jakiś czas coś się w nim zmieni. Dostałem koc, miejsce na kanapie, a w pobliżu kręciły się dwa koty. Spało się całkiem przyjemnie. Oddychanie 8/10 Sen 7/10 Nawodnienie 8/10 Odżywienie 6/10 Ruch 5/10 Decyzje 7/10 Sowa 17.12.2024
powrót