20:59
Ciepło. Trochę gorąco.
Wyspałem się dobrze, żeby nie mieć zbyt dużych cieni pod oczami. Bardzo mnie ucieszyło, że organizm tym razem zechciał współpracować i uznał, że mogę spać spokojnie całą noc.
Mycie, golenie, świeżo wyprane ubranie. Wyprasowałem nawet koszulę '+5 do informatyczności'. Robię to tak rzadko, że nie pamiętam ostatniego razu.
O godzinie 11 dotarłem na spotkanie. W hotelu. Z mężczyzną.
Najpierw oczywiście wc, bo (jak już kiedyś pisałem) aby dobrze poznać miejsce trzeba dobrze skorzystać z toalety. Toaleta zrobiła na mnie wrażenie. A czym? Drewnianymi drzwiami. I tym, że nie znalazłem tam ręczników papierowych. Również nie dostrzegłem pełnych bakterii suszarek do dłoni. Zamiast tego były zrolowane białe ręczniczki ułożone równo we wnęce pomiędzy lustrami, a zlewem. "To są chyba za wysokie progi na Sowie nogi" myślałem, wracając do poczekalni pełnej drewna i ciemnych kamieni. Poinformowałem recepcjonistę, że "tam poczekam" i przycupnąłem na fotelu w ukrytym miejscu.
Przyszedł kierownik, przywitał się i pogadał z pracownikami. Potem przywitał się ze mną, poszliśmy na koniec restauracji i usiedliśmy przy dość obszernym stole.
Zaraz za szybą była ulica, trochę ruchliwa. Szyby były przyciemnione i dobrze izolowały od dźwięków i ciekawskich spojrzeń z zewnątrz. Stolik był z drewna dobrej jakości. Był też trochę ubrudzony, ale za chwilę przyszła obsługa, stolik stał się czysty a przede mną stała kawa.
Obecnie, kiedy ktoś mnie pyta o napój to pierwszą rzeczą, która błyska przez niebo mojego umysłu jest "kawa!". Tak było również tym razem. Po miesiącu programistycznej szkoły mój organizm chyba się przyzwyczaił i teraz wykorzystuje wszelkie nadarzające się okazje. Czy teraz również wziąłbym kawę? Chciałbym napisać, że nie, ale kiedy widzę siebie mówiącego "niekawa", czuję protest grup komórek wewnątrz.
Podziękowałem za kawę, nie skomentowałem czystości stolika i wróciłem do rozmowy na temat hotelowych spraw.
Omówiliśmy moje doświadczenia, hotelowe realia, obecną młodzież, nocną pracę i czego mogę się spodziewać w tym miejscu.
Najważniejsza, kluczowa informacja: przysługuje posiłek pracowniczy!
"E, i co z tego, że będziesz dostawał jakiś tam posiłek? Zarób więcej pieniędzy i sam se kup."
Tak powie ktoś, kto nie jadł eksperymentów ukrytych na zapleczach wielogwiazdkowych hoteli. Jeśli ta kuchnia jest na poziomie toalet, czeka mnie wiele miłych niespodzianek.
Podziękowałem za rozmowę, otwarcie przyznałem, że hotel zrobił na mnie wrażenie i pożegnałem się z kierownikiem.
Wyszedłem stamtąd lekko onieśmielony. Znowu trafiłem w miejsce, gdzie człowiek zarabiający mniej niż kilka średnich krajowych raczej się nie znajdzie. Pomimo bardzo miłej rozmowy uznałem, że na to stanowisko raczej będzie ktoś lepszy i chętniejszy.
"No nic, miło było po raz kolejny zwiedzić inną rzeczywistość. Czas na pomidorową w wegeteriańskim barze mlecznym."
Mniej niż 0,5h pracy = pomidorowa + 4 placki ziemniaczane.
Jeden placek spadł na ziemię, kiedy barmanka w muzułumańskim nakryciu głowy podawała mi talerz. Zaczęła przepraszać i tłumaczyć, że zaraz upieką następny, ale uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem, że nie ma sprawy. Wiedziałem, że zupa i trzy placki mnie nasycą. Zamiast tego zaoferowała śmietanę do pozostałych, które jeszcze były na talerzu. Ofertę z przyjemnością przyjąłem.
Potem spacer do sądu w celu uzyskania zaświadczenia o niebyciu kryminalistą. Była kolejka do pokoju z zaświadczeniami oraz kolejka do tej pierwszej kolejki.
Otóż automat wydający numerki był zaprogramowany tak, że stopniowo zmniejszał ilość wydawanych biletów (bo niedługo zamykają). Wśród zgromadzonych nastąpiła konsternacja. Stało się jasne, że nie wszyscy zdążą ze swoimi sprawami. Szczęśliwie dla mnie, kilka minut przed tym odkryciem, wygrałem swoje miejsce w kamień-nożyce-papier. Z czarnowłosą kobietą, która potrzebowała zaświadczenia do wolontariatu z dziećmi. Nie byliśmy pewni które z nas było pierwsze, więc zaproponowałem KNP, a ona się zgodziła. Na pocieszenie opowiedziałem jej dowcip o spadochroniarzu.
Jej również udało się uzyskać numer w kolejce, a moje poczucie winy, wywołane wizją samotnych dzieci pływających bez opiekunów, znikło.
Z zaświadczeniem i teczką dokumentów opuszczałem sąd, gdy zadzwonił telefon. Kierownik hotelu oferował mi stanowisko audytora.
Spytałem czy będzie w porządku, jeśli odpowiem jutro, wydobyłem trochę niejasnych informacji czy mogę się potargować o wypłatę i podziękowałem za ofertę. Myślę, że +5% jest poniżej progu zainteresowania wyższego szczebla i automatycznym "tak". Odkąd nauczyłem się handlować procentami, wszędzie szukam łatwych "tak". Jest ich pełno wokół, ale mało kto je widzi. 10% to już "chyba tak", więc na to musiałbym się chociaż trochę wykazać.
Na czym polaga praca audytora opisywał Pratchett, więc nie będę poruszał tematu.
Potem wycieczka do taksówkowego imperium, bo mają jakąś promocję na wynajem elektrycznego samochodu najbogatszego faszysty. Pomyślałem, że zanim czeka mnie kolejna hotelowa przygoda, pojeżdżę i dorobię. Oni na to, że minimum 4 tygodnie, albo wypad. Plan się zmienia i chyba wracam do poprzedniej firmy na kilkanaście dni.
Po drodze zauważyłem pierogowy raj i kupiłem siedem pierogów z kapustą i grzybami. Zjadłem je w towarzystwie sąsiada białorusina. Lubię z nim gadać. Opowiadał, że teraz mają w kraju niedobór ziemniaków, bo ich dyktator wszystko kacapom sprzedaje. Brak ziemniaków wywołał we mnie smutek i współczucie. Może dlatego, że chciałem więcej pierogów.
Nowe buty dobrze się sprawdzają na długich trasach.
Obserwuję gardło. Chyba lekko mnie przewiało w ciągu dnia.
Oddychanie 8/10
Sen 7/10
Nawodnienie 8/10
Odżywienie 9/10
Ruch 6/10
Decyzje 6/10
Sowa
17.06.2025