Pisane kolejnego dnia. Ciepło. Poniedziałek, praca. Miałem zmianę z recepcjonistką, której jeszcze nie poznałem. Pracowała kiedyś w ratownictwie medycznym i mówi, że w hotelu tak naprawdę nie ma się czym stresować. Wyjaśniła mi też, że paru osobom bardzo zależy, abym pozostał i pracował w tym miejscu. Zwłaszcza nocą. Poprawiło mi to nastrój, bo miałem jakiś słaby. Naleśniki z owocami, sałatka owocowa, a potem jeszcze jakiś deser. Ciało przyswoiło to bardzo szybko i kiedy wyszedłem z pracy to byłem już głodny. Przypomniałem sobie, że jest jakiś podziemny falafel po drodze do mnie, więc kupiłem, a potem zjadłem na ławce w parku. Smaczne, tanie, odżywcze. Jeszcze kilka razy tam zjem, bo jest jakiś wariant z awokado. Wieczorem literaki i kalambury z robakami. Najmłodsza bardzo dobrze nauczyła się grać w literaki i wygrała za pierwszym razem. Oczywiście tak być nie mogło, więc przyłożyłem się do następnej rozgrywki i był remis. Robak wymyśla słowa dużo szybciej niż ja, ale brakuje jej jeszcze strategii. Jeśli i to dopracuje, nie będę miał szans. Jak na razie cieszę się jeszcze moimi ostatnimi zwycięstwami. Oddychanie 8/10 Sen 8/10 Nawodnienie 7/10 Odżywienie 8/10 Ruch 5/10 Decyzje 6/10 Sowa 14.07.2025
powrót