23:37 Kolejny chłodny i wietrzny dzień. Długi spacer z psem, trochę ponad 10km. Podczas spaceru minął mnie rowerzysta. Przywitał się. Uśmiechnął się, powiedział cześć zdrabniając moje imię i używając tonu wyższości. Nie zatrzymał się i pojechał dalej. Nie uśmiechnąłem się, nie odpowiedziałem mu. Spojrzałem tylko w oczy i uniosłem rękę w geście przywitania. Również się nie zatrzymałem. W swojej głowie pewnie nadal doświadcza szkolnych czasów i widzi mnie przez ten pryzmat. Kiedyś uważałem go za kumpla. Nie wiedziałem jeszcze o ludziach tego, co wiem teraz. To ciekawe, jak zmiana perspektywy ukazuje prawdziwe intencje poznanych osób, nawet wiele lat wstecz. Spróbuję opisać jego cechy charakteru. Był to człowiek małostkowy i słaby fizycznie. Często widziałem jego radość, kiedy ktoś odnosił porażkę. Cieszył się, kiedy komuś coś się zniszczyło, lub kiedy ktoś dostał złą ocenę, a potrzebował dobrej. Lubił też wynajdywać w ludziach słabości i wady wszelkiego rodzaju, zarówno charakteru jak i fizyczne. Czasem śmiał się z tego, że ktoś miał śmieszny kształt głowy, czasem z tego, że ktoś czegoś nie wie lub śmiesznie mówi. Zazwyczaj były to rzeczy całkowicie niezależne od tego z kogo drwił. Np. jednej z dziewczyn nadał przezwisko "gówno". Powodu nie poznałem. Prawdopodobnie uznał, że nie jest wystarczająco ładna. Nie też w grupie ładnych koleżanek i trzymała się raczej na uboczu społecznym. Łatwy cel. Oczywiście nie robił tego wszystkiego wprost, bo unikał niebezpiecznych konfrontacji. Odbywało się to za plecami innych, półgłosem. Wprost naśmiewał się tylko ze słabszych od siebie lub ludzi w gorszym obecnie położeniu. Nie pamiętam, żeby z kimś się pobił. Jakie było tego źródło? Nie wiem. Pamiętam tylko, że w jego mieszkaniu panowała dziwna "cisza". Nawet, kiedy rodzice byli w domu. Nie było żartów i śmiechu, nie było odgłosu zwyczajnych rozmów, nawet kłótni nie słyszałem. Pamiętam też, że jego mowa była "trująca". Widział wady wszędzie. W ludziach, w świecie, w życiu. Dosłownie wszystko było złe. Nie wiemm czy wyrządził mi krzywdę, prawdopodobnie tak. Za plecami, z bezpiecznej odległości, jak zwykle. Pamiętam też, że zachęcał mnie do pewnych wątpliwych moralnie rzeczy. Raz np. zapłacił mi parę złotych za pomazanie markerem drzwi pewnej nauczycielce. Całe szczęście spotkałem ją parę lat temu i uczciwie się przyznałem i przeprosiłem. Kiedy go minąłem, wpadłem w zadumę. Pomimo upływu 20 lat, człowiek ten nadal nie wyzbył się cech, które przeszkadzają mu cieszyć się życiem. Pewnie nie zdaje sobie sprawy, że jest własnym wrogiem. Przypomniał mi się fragment piosenki "Film" zespołu Kaliber 44 (mało związanej z tematem): "Kto jest wróg, a kto przyjaciel? Nie posiądzie na tym lądzie takiej wiedzy bo Nieznane kategorie to" Oddychanie 7/10 Sen 8/10 Nawodnienie 8/10 Odżywienie 6/10 Ruch 7/10 Sowa 13.06.2024
powrót