18:31 Wietrzenie i trochę chłodno. Źle spałem. Gardło nadal doskwiera, dalsza regeneracja. Dziś był dzień smacznego jedzenia. Rano podróż na dworzec. Spotkanie, rozmowy. Dostałem pudło kokosanek - biszkopt w czekoladzie i wiórkach. Na tyle dużo, że nie jestem w stanie zjeść ich wszystkich za jednym razem. W drodze zauważyłem wegetariański bar mleczny, wracając wstąpiłem na obiad. Pomidorowa z ryżem, a potem placek ziemniaczany z sosem pieczarkowym. Nie dałem rady zjeść wszystkiego, to po pierwsze. Po drugie, kosztowało mniej niż kebab. No i po trzecie - było całkiem smaczne. Znalazłem chyba swoją jadłodajnię, bo chcę więcej. Myślę o kolejnej wizycie i daniach. Potem spacer przez most i park. ~5 kilometrów zrobione. Na parapecie leżą gofry, gotowe do podgrzania, a w lodówce dżem wiśniowy. Modyfikacja CV. Przygotowuję się do dalszej asymilacji przez miasto i bycia jego elementem. Kiedy widzę tych, którzy przeszli już proces, obawiam się podzielenia ich losu. Miasto w obecnym stanie jest trochę strasznym i chorym organizmem. Nadal rozważam czy wolę być bakterią na jego powierzchni, czy komórką. Oddychanie 6/10 Sen 5/10 Nawodnienie 8/10 Odżywienie 9/10 Ruch 5/10 Decyzje 4/10 Sowa 11.06.2025
powrót