Pisane kolejnego poranka
Dzień był w porządku, jednak tylko dwie - trzy godziny snu.
Po pracy wróciłem do schronienia, posiedziałem przed komputerem, wziąłem psa na 10 kilometrów spaceru (część rowerem), sklep, jedzenie, nicnierobienie.
Sąsiad palił jakąś gumę i mi naleciało trochę dymu do pokoju. Podrażniło mi to gardło i kaszlałem do wieczora.
Mam znowu problem z nicnierobieniem. Tym razem mechanizm jest inny. Udaję, że coś robię.
Można to porównać do człowieka, który chce wykopać dół pod fundamenty budowli.
Wziął łyżkę i kopie.
Ma sposobność i możliwości kupić szpadel, może też włożyć trochę więcej wysiłku i isć załatwić koparkę, jednak człowiek ten lubi drobną, manualną pracę. Kopie łyżką i sam przed sobą tłumaczy, że przecież coś robi.
Nie znam źródła tej cechy.
Zazwyczaj ją lubię, bo wiele przyjemnych rzeczy dzięki niej można odkryć.
Problem w tym, że ona nadaje się do drobnych i precyzyjnych odkryć (archeo)logicznych, nie kopania wielkiego dołu pod wylanie fundamentów.
"Nieważne jak długo i dokładnie będziesz szukał skarbu, kiedy skarbu tam nie ma."
Oddychanie 5/10
Sen 3/10
Nawodnienie 6/10 - piłem sporo w pracy, zaraz jakieś witaminy wypiję
Odżywienie 7/10
Ruch 7/10 - spacer z psem, ale brak treningu i rozciągania
09.05.2024
Sowa