09:17 Pobudka poranna, głowa jeszcze jekko boli, ale jest coraz lepiej. Placki ziemniaczane na śniadanie, a na drugie śniadanie czekają już trzy jajka. Dziś miałem szczęście. Pewien człowiek z internetu napisał coś o Aleksandrze Świętochowskim. Pisarz 1848 - 1938. Umarł przed drugą wojną. Farciarz. Pierwsze opowiadanie, które przeczytałem to "Klub szachistów". https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/tragikomedya-prawdy.html#s5 Kolejne to "Dwaj filozofowie". https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dwaj-filozofowie.html Czyta mi się przyjemnie te rozważania dotyczące natury ludzkiej. Aż chciałbym z tym autorem wejść w dialog i poprzerzucać spostrzeżeniami. Ciekawi mnie do jakich wniosków doszedł po całym życiu rozważań. Przypomniało mi się pewne zajście. Padał deszcz, ja miałem coś do zrobienia, była już noc. Deszcz był intensywny, gęsty, miał duże krople. Na środku podwórka siedziała suka, całkiem przemoczona. Kiedyś była psem na fermie, gdzie hoduje się lisy na futra. Lisy są w klatkach od urodzenia do śmierci. Klatki są na tyle duże, żeby lis mógł przejść dwa kroki i się obrócić. Klatki są postawione jedne na drugich, całe z drutu, żeby nie trzeba było martwić się sprzątaniem lisich odchodów. Psy, które tam "pracują" widzą narodziny, śmierć, a potem zdarcie skóry i oprawienie. Setki razy w roku ten sam widok. Plus zapach oraz ciągłe szczekanie lisów. Jeśli ktoś nigdy nie był na żadnej fermie (kurzej, świńskiej, czy np. lisiej), polecam to doświadczenie. Bardzo poszerza perspektywę (+7), ale traci się część człowieczeństwa (-2). Zaglądanie za kulisy przeszkadza w cieszeniu się spektaklem, więc tylko dla ludzi z mocnym żołądkiem. No więc szedłem przez podwórko w deszczu i zobaczyłem tę sukę. Widzałem, że gryzie coś, ale nie jadła. Raczej rozgryzała. W pierwszej chwili zdziwiłem się, bo przecież niedawno się oszczeniła. Chyba mniej niż tydzień wcześniej. Szczeniaki były jeszcze małe i futro nawet dobrze nie zdążyło im wyrosnąć, powinna była je ogrzewać własnym ciałem przy takiej pogodzie. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłem w jej oczach szaleństwo, rozpacz, żal, bezradność i inne nienazwane rzeczy. Pomyślałem, że nie nie zobaczę więcej już jej szczeniąt. Czy je zagryzła, czy tylko wyprowadziła na śmierć? Może to gospodarz, jej właściciel, je zabrał, żeby utopić i nie mieć problemu? Nie znam odpowiedzi, ale tak jak pomyślałem - szczeniaków następnego dnia już nie było. Jednak tu pojawiło się moje rozważanie, które przypomniał mi Aleksander Świętochowski w jednym ze swoich opowiadań: jak mocno takie doświadczenie zmienia psią naturę? I jakie doświadczenia zmieniają naturę ludzką? 12:55 Właśnie trafiłem na jeden z lepszych tekstów na podryw, którego jeszcze nie znałem: "Prześpię się z Tobą za darmo." Oraz inną, równie ważną informację: Mątwa przeszła pewien test możliwości poznawczych. Test pianki, czy jak go tam się nazywa po polsku. Była w stanie zrezygnować z natychmiastowej przyjemności w celu otrzymania czegoś lepszego później. Eksperyment przeprowadzony wystarczająco rzetelnie, aby był wiarygodny. Podobno ten test, oraz długość "odroczenia" przyjemności, świadczą o możliwościach poznawczych. Oddychanie 7/10 Sen 6/10 Nawodnienie 8/10 Odżywienie 8/10 Ruch 5/10 Sowa 08.06.2024
powrót