Pisane kolejnego ranka. Pochmurno, deszczowo. Prysznic, podróż do szkoły. Wszystko sprowadza się do naciskania przycisków w nadziei zapalenia się odpowiednich mikroskopijnych diod na prostokątnej matrycy. Dziś po raz kolejny trafiłem na kogoś, kto nie był w stanie wyjaśnić działania tego, co napisał. A raczej napisała, bo była to dziewczyna. Dziewczyna należy do grupki dziewczyn, które ciągle otrzymuja "pomoc" od kogoś bardziej doświadczonego. Nie nazwałbym tego pomocą. Rozumiem, że one chciałyby zostać programistkami za milion pieniędzy, a chłopak chciałby zbudować swoją małą grupkę zależnych od niego dam, ale w tym przypadku zamiast słowa "pomoc" użyłbym określenia... "odroczenie czasu zderzenia z rzeczywistością". Tym razem rzeczywistość posłużyła się mną. Nie było to miłe dla żadnej ze stron. Zaczęło się naprawdę dziwnie. Najpierw sprawdzałem kod człowieka, który siedział ze słuchawkami w uszach. Były podpięte do laptopa (słuchawki, nie uszy). Kiedy zacząłem pytać o jakieś niuanse w jego pracy, odpowiadał po chwili i był jakiś rozkojarzony. Poprosiłem go, żeby wyciągnął słuchawki z uszu, ale zaczął trochę kwękać, że jest na spotkaniu w pracy i takie tam. W głowie zaraz zapaliła mi się lampka paranoiczno-ostrzegawcza: dlaczego jest jednocześnie na spotkaniu w pracy i stara się oddać kod mając słuchawki w uszach? Przecież przełożenie naszej krótkiej weryfikacji kodu byłoby banalnie proste. "Ok, no problem. Skończ to spotkanie, a ja posiedzę tu obok i popiszę swój kod, bo też mam do zrobienia parę rzeczy." Po chwili spostrzegł, że zgubiła się ładowarka i poszedł jej szukać w zupełnie inne, oddalone ode mnie miejsce. Wrócił po około 40 minutach. Oddał kod, wytłumaczył pobieżnie o co w nim chodziło. Czy było to wytłumaczone dobrze? Trudno powiedzieć. Klepnąłem 'OK'. Moje testy przeszły, kod działał, generalną logikę też wytłumaczył. Byłem trochę zestresowany sytuacją, która zaszła w przeciągu tych 40 minut jego nieobecności i chciałem już opuścić stanowisko. Kiedy człowiek ze słuchawkami był na wirtualnym spotkaniu, nastąpiło wcześniej wspomniane zderzenie z rzeczywistością. Dziewczyna przyszła sprawdzić swój kod. Zalogowała się, ja pobrałem jej repozytorium i byłem miło zaskoczony, bo zobaczyłem, że zrobiła jakieś 90%. Najpierw, jak zwykle, sprawdziłem podstawowe rzeczy. Potem otworzyłem pierwszy, najłatwiejszy problem i powiedziałem to, co zwykle: "Czy możesz mi wytłumaczyć jak ten kod działa?" Zaczęła tłumaczyć. Powoli, po trochu, nie rozumiejąc co mówi. Zacząłem więc pytać o łatwiejsze rzeczy. I znowu było to samo. I trzeci raz też. Widziałem, że nie zna słów, więc powiedziałem, że mnie nie obchodzą nazwy, niech powie po swojemu, tak normalnie. Skoro napisała 90% zadań, to nie może NIE wiedzieć jak to działa. To tak jak twierdzić, że zbudowało się dom i zastanawiać się jak używać młotka. Odpowiedziała, że jest zestresowana i takie tam, więc jako ostatnią deskę ratunku pomyślałem, że "Niech chociaż 'hello worlda' pokaże." W nadziei na zmianę jej myślenia dodałem, że ona nie zrobi nic na egzaminie, jeśli nawet tego nie jest w stanie napisać. I jeśli chce to niech przychodzi i pyta, wytłumaczę, pokażę materiały, chociaż czasu już mało. Zdziwiłbym się, gdyby skorzystała. Ktoś, kto znalazł się w jej sytuacji nie korzysta z ofert tego typu. Miałem decyzję do podjęcia i musiałem wybrać jedną z dwóch opcji: złą i gorszą. Obie nieprzyjemne, lecz obie sygnalizują coś innego. Ostatecznie zrobiłem sobie nowego wroga. Może nawet kilku. I poczułem się źle. Potem porozmawiałem z paroma ludźmi, opowiedziałem i wyraziłem swoje wątpliwości. "Czy źle zrobiłem?" "Nie powiedziałbym, że źle. Jesteś po prostu osobą... sprawiedliwą." Był człowiek z którym wyżej opisana dziewczyna dużo wcześniej siedziała i wspólnie rozwiązywała te problemy. Widziałem jak razem pisali coś na komputerze. Wieczorem stał obok mojego stanowiska, było cicho i spokojnie. Nachyliłem się w jego stronę i ściszyłem głos: "Czasem myślimy, że komuś pomagamy, a tak naprawdę szkodzimy", spojrzałem czy zrozumiał. Zrozumiał. Po krótkiej chwili odpowiedział: "Teraz będę o tym dużo myślał." "Wiesz czemu ona (tu wskazałem na pewną osobę) ma takie postępy? Nikt za nią nie pisze." Potem pokrótce opowiedziałem o moim znajomym, który kiedyś otrzymał ode mnie trochę pomocy. I od innych osób też. Teraz, mając 35 lat, ma problemy z pracą, mieszkaniem, zdrowiem itp. I ma postawę lekko roszczeniową wobec świata. Zadaję sobie pytania... Jak można 4 tygodnie spędzić w otoczeniu programistów początkujących i zaawansowanych i nie napisać 'hello worlda'? O czym to świadczy? Czy gdyby nie było facetów, którzy za wszelką cenę chcą pomóc i "się wykazać", sytuacja dziewczyn uległaby zmianie? Czy szukałyby koleżanek, które rozwiążą ich problemy? Czy to wynik naturalnej dynamiki damsko-męskiej, czy tylko ukazanie cech charakteru poszczególnych jednostek i wystąpi niezależnie od podziału płci? Żałuję, że nie mogę przeprowadzić wielu eksperymentów pod tym kątem. Oddychanie 8/10 Sen 5/10 Nawodnienie 8/10 Odżywienie 6/10 Ruch 4/10 Decyzje 5/10 Sowa 04.06.2025
powrót