Pisane dnia kolejnego Spokojny dzień. Piksel, sprzątanie, jedzenie. Zrobiłem trochę wszystkiego i trochę niczego. Trochę niezadowolony z proporcji. Dziś spotkały mnie dwie ciekawe rozmowy. Pierwsza dotyczyła rozterek pewnego związku. W skrócie: związek na początku był ok, teraz nie jest ok. Nie jestem specjalistą w sprawach związkowych, ale związek to dwoje (lub więcej) ludzi, a ludzi trochę poobserwowałem. Postarałem się wszystko rozłożyć na zrozumiałe dla mnie części: hormony, nadzieje i oczekiwania, strach, bagaż przeszłości, wpływ otoczenia. Najczęściej to decyduje, co się wydarzy. Zaczęło się od hormonów i nadziei, jak zwykle w związkach. Zostały podjęte decyzje. Po jakimś czasie hormonów byłe mniej i zachowanie obu stron się zmieniło. Zachowanie bez hormonów nie było takie przyjemne. Zmieniły się nadzieje i oczekiwania wobec drugiego człowieka. Myślę, że ten etap jest ważny, bo przez chwilę można dostrzec drugą osobę i samego siebie. Wady są dobrze widoczne - przez chwilę. Związek ten jest na tym etapie. Zmieniają się nadzieje i oczekiwania. Po kilku(nastu) minutach rozważań nad wadami, minusami i co robić, spytałem: - Jest uśmiech, dobre słowo i kanapka do pracy rano? - Taaak. Wstaje o jakiejś czwartej, żeby mi przygotować kanapki. Jest uśmiech i dobre słowo, dom też bardzo dobrze ogarnięty. - Ale to dobre kanapki, nie jakiś chleb z pasztetem? - Nooo, full wypas. I tak sobie myślę teraz o kotach. Językiem, który rozumieją wszystkie gatunki, jest jedzenie, dotyk i strach. Jedzenie: daje mi jedzenie, czy zabiera? Dotyk: głaszcze, drażni, bije? Strach: ciało reaguje na obecność rozluźnieniem, czy spięciem? Każdy gatunek rozumie ten język, chociaż każdy ma dużo bardziej skomplikowane formy komunikacji. Koty np., kiedy czują się dobrze i bezpiecznie, mrużą oczy. "Nie boję się, że mi zrobisz krzywdę. Mogę przymknąć oczy." Zauważyłem, że przymykając oczy w kierunku kota, komunikuję mu to samo. Koty to widzą, rozumieją i lubią. Jeśli chcę się dogadać z kotem, gadam jego językiem. Druga rozmowa dotyczyła szkoły i błędów w systemie nauczania. Spotkałem się z opinią, że lepiej byłoby, gdyby to rodzice nauczali swoje dzieci, że szkoła i system są zepsute. Z tym, że szkoła i system są zepsute, zgadzam się. Jednak, kiedy wyobrażam sobie moich rodziców uczących mnie materiału ze szkoły, wiem, że to nie jest dobry pomysł. Zainteresowało mnie w obu rozmowach to, że moi rozmówcy porównywali rzeczywistą sytuację do wyobrażonej. W obu przypadkach moi chcieliby, żeby było tak dobrze jak jest w ich głowach. Nie brali ułomności ludziej pod uwagę. Jest to chyba jedna z podstawowych cech ludzkich - wyobrażenie o doskonałym scenariuszu. Życie nie jest doskonałe. Ziemniaki mają czarne kropki, koty roznoszą toksoplazmozę, rodzice/nauczyciele/partnerzy nie umieją się porozumieć i przekazać informacji, a uczniowie nie chcą się uczyć. Zwykle jest tak: "Jeśli wszyscy będziemy uczciwie pracować i dzielić się, każdemu będzie dobrze." "A co z nieuczciwymi ludźmi, którzy wykorzystają ten system?" "Udajemy, że ich nie ma i nie będzie. Tym razem się uda." Czas mija, praca wykonana, tym razem się nie udaje i wychodzi jak zwykle (miliony umierają z głodu). Oddychanie 8/10 Sen 8/10 Nawodnienie 7/10 Odżywienie 9/10 - dużo dobrego Ruch 7/10 - rower, pies, 10km, trochę ćwiczeń po północy 04.05.2024 Sowa
powrót