Ręce mistrza
Człowiek i Maszyna weszli do lekko stęchłego, wilgotnego pomieszczenia.
Znajdowali się kilka, może kilkanaście metrów pod ziemią.
Byli w trakcie zwiedzania kompleksu laboratoriów, maszynowni i składów z najprzeróżniejszymi sprzętami.
- Tu nie ma nic ciekawego.... Tu nie ma nic ciekawego.... Tu nie ma nic ciekawego.... - systematycznie powtarzała Maszyna, zaglądając w różne zakamarki kolejnych pokoi.
Człowiek milczał. Poruszał się spokojnie, lecz w jego ruchach można było dostrzec czujność i lekkie napięcie.
- Tu nie ma nic ciekawego... Tu nie ma nic ciekawego.... Tu nie ma.... Znalazłam coś ciekawego! - zakomunikowała.
Człowiek bez słowa wyciągnął rękę po znalezisko. Maszyna trzymała w jednym ze swoich odnóży notes, który pospiesznie wertowała.
Kilkunastoma czujnikami obserwowała kartki pod wieloma kątami, starając się wchłonąć wszystkie strony jednocześnie, zanim żródło nowej wiedzy zostanie jej odebrane.
Człowiek podszedł i bezceremonialnie wyrwał jej znalezisko.
- Ja to czytałam!
- A ja będę czytał... Zaraz oddam, nie przejmuj się. - uspokoił Człowiek.
- Zabrałeś w najlepszym momencie. Właśnie następował zwrot akcji. - zaprotestowała.
- I tak wiem, że zdążyłaś przeczytać wszystko.
- Informacje sensoryczne! Informacje sensoryczne! - maszyna zaczęła krążyć wokoło Człowieka, skupiając czujniki na trzymanym przez niego obiekcie.
Wyglądało to trochę niczym pies czekający na rzucenie mu ulubionej zabawki.
Człowiek nie odpowiedział. Obejrzał brudną, czerwonobrązową okładkę, na której było po prostu napisane "Dziennik".
Zajrzał do środka. Stony były poplamione, a pismo równe i wyraźne. Wyglądało jak pisane ręką kaligrafa.
Dzień 1
W końcu mogę pisać! To niesamowite jak wiele radości daje wzięcie długopisu w dłoń i pozostawienie tuszu na papierze.
Trochę mi smutno, kiedy myślę o człowieku od którego mam przeszczep. Myślę jednak, że gdyby wiedział, że nawet jego dłoń została wykorzystana, podniosłoby go to trochę na duchu.
Doktor cieszy się, że ręka się przyjęła. Był bardzo zaniepokojony przed samą operacją, znacznie bardziej niż ja. Moje uspokojenia niewiele pomagały.
"Nie przejmuj się, doktorze!"
"Na szali leży moja renoma! Ty możesz się nie przejmować, nie ja!" odpowiedział mi niemal krzycząc.
Całe szczęście wszystko się udało.
Dzień 2
Doktor przyszedł wraz z innymi ludźmi. Obserwowali moje ruchy.
Czy jestem w stanie chwytać, podawać. Jak radzę sobie z koordynacją podczas gwałtownych ruchów.
Potrafię posługiwać się swoją - tak swoją! - ręką niegorzej od poprzedniego właściciela.
To tak wspamiałe, że mogę napisać "swoją", że aż nie mogę się opanować.
Oto wiersz, na pamiątkę tego wydarzenia:
Radości, przybyłaś, jest święto w stolicy
Świętują panicze, dziś syci nędznicy
Królowa zrodziła zdrowego następcę
Bawmy się więc szczerze, dziś nie trzeba więcej
Dzień 3
Dziś pozwolono mi malować i grać na instrumentach! To niesamowite, móc pozostawić ślad farby na płótnie.
Uzewnętrznić kształt i formę, grę światłocienia, kontrast kolorów!
I te wibracje, które przeszywają całą salę, kiedy uderzam w klawisze!
Niesamowite! Bez oczu i uszu, jak można by się z tego cieszyć?
Prawdziwe błogosławieństwo, móc doświadczać świata! Cieszyć się kolorami, dźwiękami!
Dzień 4
Doktor oraz inni badacze są bardzo zadowoleni. Bardzo chwalą moją koordynację. To jak dobrze
trzymam pędzel i jak celnie trafiam w klawisze. Żaden z nich nie pochwalił jednak mojej sztuki.
Zupełnie, jakby muzyka i obrazy ich nie interesowały. Jest dla mnie trudne do zrozumienia,
że inteligentna istota może nie doceniać piękna w kompozycji barw i dźwiękow. Piekna nakładających się
fal.
Dzień 5
Podobno zbyt mocno używam ręki. Ciało nie jest w stanie wytrzymać przeciążeń, ale jak mogę inaczej?!?!
Jest tyle rzeczy do stworzenia, tyle myśli, których nikt nie jest w stanie
przenieść do świata fizycznego oprócz mnie!
Dzień 6
Doktor stwierdził, że ramię zaczęło się rozkładać. Jak tak dalej pójdzie, przeszczep zostanie odrzucony.
Muszę się spieszyć i stworzyc ile jest w mojej mocy. Dziś dotarło do mnie jak ulotne jest moje życie.
Wcześniej czy później skończę tak samo jak ta ręka. Chcę jednak zostawić coś po sobie. Coś, co zawrze całą moją istotę.
Dzień 8
Doktor oraz badacze starają się przerwać moją twórczość! Jak ci ignoranci mogą próbować zakłócić pracę artysty!
Zostali unieszkodliwieni, jednak utrzymuję ich przy życiu i karmię.
Kiedy ta ręka przestanie działać, trzeba jakiegoś sposobu na dalsze wykonywanie mojej pracy.
Myślę, że dam radę nakłonić doktora, aby przeszczepił mi kolejne ręce.
Dzień 11
Nie czuję już nerwów, jednak nadal jestem w stanie poruszać mięśniami. Całe szczęście wzrok i słuch nadal mam dobry.
Organy syntetyczne są jednak w pewnych sytucjach lepsze.
Staram się namalować i zagrać tyle ile się da. Wszystkie utwory pozostają w mojej pamięci. Tam na pewno nikt ich nie zniszczy.
Dzień 12
Doktor wykonał dziś drugi przeszczep. Pomogły światła i kilka chemikaliów w wentylacji. Odpowiednie połączenie fal świetlnych
jest w stanie wywołać lekką hipnozę i podatność na sugestie.
Oto praktyczna strona sztuki! Oto umysł ponad materią!
Dzień 15
Badacze próbowali się wydostać z laboratorium. To niesamowite jak każda żywa istota dąży do wolności.
Fale akustyczne spowodowały, że nie byli w stanie dalej iść.
Mogą jedynie czekać, aż ich narządy zostaną wykorzystane do lepszych celów.
Dzień 21
Kolejne ręce szybko się zużywają. Doktor musi operować niemal codziennie.
Zostało mi już tylko kilku ludzi, a moje największe dzieło nadal nie jest ukończone.
Tym, którzy są już bez obu rąk pozwalam odejść, jednak wszyscy zostają i przestają się ruszać po kilku godzinach.
Nie dziwię im się.
Gdyby pozbawić mnie tego wspaniałego narzędzia, istnienie straciłoby sens.
Dzień 30
Doktor dzisiaj oddał mi swoją rękę. Jestem pod wrażeniem, że był w stanie operować za pomocą tylko jednej dłoni.
Myślę, że on też jest pewnego rodzalu artystą.
Kiedy doszedł do siebie i ujrzał jak się zmieniło laboratorium podczas jego nieświadomości, powiedział tylko: "Jestem skończony" i osunął się na podłogę.
Dzień 32
Ostatniej ręki używam ostrożnie. Moje opus magnum jest już niemal ukończone, lecz nie pozwalam sobie na utratę skupienia.
Tak wiele dni, które mogłyby pójść na marne przez chwilę nieuwagi.
Niedługo skończy się zasilanie w kompleksie. Planuję podłączyć generatory, aby każdy, kto wejdzie do głównej sali mógł doświadczyć piękna.
Moje rezerwy energii również nie starczą na długo. Myślę, że mam jeszcze kilka dni, aby dopracować ostatnie szczegóły.
Dzień 33
Myślę, że to ostatni wpis w dzienniku. Wszystko zostało wykonane.
Niewiedza - ślepota, kto światła nie widział nie tęskni za jego widokiem
Lecz bywa, że ślepy zrządzeniem fortuny dostrzeże horyzont szeroki
Po stokroć cierpienie się jego pomnoży, zapomnieć o słońcu i chmurach
Pochylić swe czoło i oddać te dary, gdy chwila nadejdzie ponura
Słowa na końcu były napisane tak samo starannie jak na początku.
- Ma rękę do pióra - zaśmiał się człowiek. Widać było, że nieco się rozluźnił. - Pozostaje znaleźć jednorękiego doktora.
- Dzieło. Musimy obejrzeć dzieło! - odpowiedziała Maszyna.
- Z dziennika wynika, że ciało doktora znajdziemy tam gdzie i dzieło, więc bierz się za poszukiwania.
Kiedy wkroczyli do jednej z sal, automatycznie włączyły się światła, a z głośników popłynął miły dla ucha, choć monotonny dźwięk.
Światła były skupione na ogromnej ścianie, która pokryta była freskiem.
Maszyna analizowała malowidło swoimi czujnikami, a człowiek swoimi.
Fresk był niesamowicie precyzyjny. Podchodząc bliżej można było dostrzec dokładnie odwzorowane kształty mniejsze niż milimetr, które ginęły w gąszczu podobnych sobie.
Cała ściana była pokryta milimetrowymi obrazami o najróżniejszej treści, które składały się w większe, centymetrowe obrazy, które również były tylko składowymi jeszcze większych obrazów. Podczas poruszania się, dźwięk płynący z głośników zmieniał się. W różnych miejscach pomieszczenia dawało się słyszeć inne tony. Dawało to efekt płynięcia, podczas przechodzenia i oglądania malunku.
Malunku na którym korzenie drzewa życia łączyły się z procesorami ziemi, która z kolei była częścią układu komórkowego ptaka żywiącego się elektronami krążącymi po elipsie liczby pi siedzącej przy ognisku wszelkich wartości stałych... a wszystko falowało harmonijnie z muzyką sączącą się delikatnie z głośników.
Człowiek oraz Maszyna doświadczali i podziwiali.
- To jest.... To jest piękne! - wykrzyknęła w końcu Maszyna - Tutaj jest wszystko! Wszystko!
Człowiek milczał. Okrzyk Maszyny wyrwał go z zadumy nad dziełem życia nieznanej istoty.
Rozejrzał się w końcu po sali.
Za jego pleacami, pod ścianą przeciwległą do fresku, siedziały dawno już rozłożone szczątki ludzi, a właściwie to, co z nich pozostało. Kości w zniszczonych fartuchach. Większość z nich miała na szyi plastikowe identyfikatory, które były wyraźnie trwalsze niż ludzkie tkanki. Wszystkie szkielety były też pozbawione obu rąk, uciętych precyzyjnie kilka centymetrów powyżej łokcia. Kości rąk zaś leżały rzucone w kącie na stos, jak zużyte narzędzia, których nie ma czasu posprzątać.
W centralnej sali pomieszcenia stał zakurzony, niewielki robot. Nie wyglądał zbyt okazale. Z dziur w obudowie wystawały przewody, obwody nie były pozabezpieczane. Charakterystyczne jednak było bardzo długie, aluminiowe ramię, które było owinięte plątaniną najwyższej jakości kabli. Kabli prowadzących do resztek ramienia ludzkiego przytwierdzonego na końcu. Niedaleko robota, na srodku sali leżało ciało jeszcze posiadające jedną rękę.
- Wygląda na to, że znaleźliśmy naszego uciekiniera. - odezwał się Człowiek wyciągając urządzenie identyfikujące z kieszeni. - Kod genetyczny się zgadza... Śmierć potwierdzona.- kontynuował. - Wygląda na to, że nie mamy tu już czego szukać. - odezwał się w kierunku Maszyny.
Maszyna zaś poruszała się po pomieszczeniu i wszystkimi czujnikami chłonęła dzieło istoty, po której pozostało na środku pomieszczenia tylko nieco metalu i kości. Ostrożnie zbliżyła się i częścią swoich odnóż lekko dotknęła robota, który najwyraźniej stworzył to, co widzieli na ścianie.
- Chodź. Idziemy. - powiedział Człowiek odwracając się w kierunku drzwi.
Kiedy opuścili razem salę, usłyszeli za sobą tylko dźwięk automatycznie gaszonych lamp.
Opuszczali kompleks w milczeniu.
Kiedy oddalili się już na kilkaset metrów, Maszyna spytała:
- Myślisz, że też jestem w stanie stworzyć coś takiego?
Człowiek zastanowił się chwilę.
- Myślę, że nie. Myślę, że ani istota ludzka, ani mechaniczna nie są w stanie powtórzyć tego co stworzył tamten robot.
- Można stworzyć dokładnie takiego samego robota?
- Myślę, że trzeba byłoby stworzyć też dokładnie takiego samego doktora i dokładnie takich samych naukowców... i laboratorium.
- To da się zrobić! Mogę skopiować kod genetyczny każdego z nich, potem stworzyć klony, robota też da się odtworzyć! - odpowiedziała Maszyna pełna entuzjazmu.
- Ale nie odtworzysz ich wspomnień i warunków w których dorastali, więc nie będą w stanie stworzyć odpowiedniego oprogramowania.
- Ale spróbować można! Poczekaj, zaraz wrócę! - zawołała Maszyna wracając do wejścia podziemi.