Darmowa wolność
Człowiek obudził się i po chwili rozmyślań uniósł ręce nad głowę i mocno się przeciągnął.
Maszyna stała nad rzeką i łapała ryby. Kiedy człowiek skończył swoje poranne ćwiczenia, podszedł do maszyny i zadał pytanie, które od pokoleń irytowało rybaków:
- I jak? Biorą?
- Najefektywniejszym sposobem połowu jest masowa zagłada.- odrzekła spokojnie Maszyna
- A najprzyjemniejszym?
- Największą przyjemność sprawia mi, kiedy ryba jest w stanie rozwiązać logiczne zagadki w tunelach, które wykopałam. - powiedziała wyraźnie z siebie zadowolona, wskazując na wykopane rowki nieopodal potoku. W niektórych rowkach były ułożone jakieś misternie wykonane urządenia z którymi ryby mogły "coś" zrobić. Człowiek nie do końca wiedział co. - Jest coś fascynującego w obserwowaniu istoty wstępującej na wyżyny swojego intelektu, nawet, jeśli ta istota jest niżej w łańcuchu pokarmowym.
- Mhm. A ty jesteś wyżej?
- Nie żywię się wodą zawartą w rybach z czytej uprzejmości. Ale mogę!
- Teraz to możesz żywić się nawet kamieniami. Można powiedzieć, że w łańcuchu pokarmowym jesteś gdzieś pomiędzy planetą a gwiazdą.
- Potwierdzam. Nie wiem jeszcze jak zjeść gwiazdę, chociaż odchody są łatwe do przyswojenia.
Zarówno człowiek jak i maszyna wybuchnęli śmiechem. Było w tym widoku coś tak naturalnego jak woda w potoku nieopodal.
Kiedy już zjedli śniadanie, a człowiek zrozumiał jak działają urządzenia testujące rybią inteligencję, stanęli w zadumie nad wodą. Maszyna w końcu zadała pytanie, które od kilku dni formowało się w jej obwodach.
- I co teraz? Czy jest jeszcze coś do osiągnięcia?
- Hmmmm - zamyślił się człowiek. - Moglibyśmy tu zostać, ty byś przyjęła formę przepięknej maszyny, ja zbudowałbym drewniany domek nad potokiem, urodziłabyś mi dużo maszyno-ludzi i żylibyśmy długo i szczęśliwie żywiąc się rybami oraz owocami lasu... - powiedział rozmarzonym głosem.
- Według mojej symulacji znudziłbyś się po dwóch miesiącach.
- Może nawet szybciej. - przytaknął człowiek. - Skoro już chcemy coś osiągnąć, to dobrze jest się skierować do krainy największych osiągnięć. Wiesz co robić.
Maszyna zmieniła nieznacznie swoją formę. Nadal przypomiała sześcian z mnóstwem połyskujących, wijących się metalowych kabli, tym razem jednak miała fotel w pobliżu górnej ścianki i coś, co przypominało dziwaczny silnik odrzutowy w pobliżu dolnej.Całość była otoczona aerodynamiczną, przezroczystą powłoką. Kształt przypominał rybę.
- Gotowe.
- Nie wygląda to zbyt... hmm... eee, nieważne. Ty się na tym lepiej znasz. - mruknął człowiek zanim usiadł w fotelu. Wokół niego zamknęła się szklana bańka.
- W celu twojej wygody zmniejszyłam efektywność poruszania się aż o 6%. - poinformowała go maszyna.
Podróż rzeczywiście wydawała się wygodną. Niemal żadnych wibracji, prędkość kilku kilometrów na sekundę, ładne widoki...
Minęli kilkanaście miast zamkniętych w energetycznych bańkach, krajobraz zmienił się i zamiast lesistych gór i wzniesień wokół rozpościerała się równina porośnięta zagajnikami.
- Dotarliśmy. - powiedziała maszyna lądując nieopodal ledwie widocznej kopuły, ponownie przyjmując swoją naturalną formę.
- Czyń honory.
- Dwie istoty rozumne, Maszyna i Człowiek, proszą o pozwolenie na wejście do miasta.
- Pozwolenie przyznane. - po kilku sekundach rozległ się automatyczny głos wibrującej kopuły - Osiągnięcie "podróżnik". Po odpowiednie oznaczenie możecie zgłosić się do biura osiągnięć.
- Rzeczywiście jest to miasto osiągnięć. - roześmiał się człowiek - Nawet nie przekroczyliśmy granicy, a już coś osiągnęliśmy.
- No więc co chcemy osiągać? - kontynuował.
- Ja chcę wiedzieć wszystko! - odpowiedziała Maszyna głosem pełnym entuzjazmu.
- A ja chcę... Zjeść najsmaczniejsze danie w tym mieście! - powiedział równie zadowolony Człowiek. - To ty idź się dowiedzieć wszystkiego, a ja poczekam w centrum przy największej fontannie. Na pewno będziesz wiedziała gdzie to jest jak już się wszystkiego dowiesz.
- A jeśli w tym mieście nie ma fontanien?
- To zrobię jedną ze słomki i będzie największa. No, nie traćmy czasu.
Człowiek popatrzył na Maszynę, która płynnie przyjęła postać dobrze ubranego biznesmena w średnim wieku i ruszyła w stronę miasta. Sam tez poszedł za nią, chociaż nieco wolniej. Po klkuset metrach, kiedy dotarli do przedmieść ich drogi się rozwidliły.
Człowiek szedł do centralnej części, maszyna zaś zasypała pytaniami klku mijanych mieszkańców i skręciła gdzieś w bok. Z daleka cała sytuacja wyglądała jak natarczywy komiwojażer, który chciał coś od bogu ducha winnego przechodnia.
Większość z mijanych mieszkańców nosiła krążki przyczepione do ubrania w różnych, dobrze widocznych miejscach.. Na niektórych z nich było napisane "jedyna córka", na innych "najlepszy sprzedawca w firmie", a na jeszcze innych "ojciec", "piłkarz" lub "były szef". Kiedy człowiek mijał grupkę zadowolonej młodzieży, zobaczł jak kilku z nich chwali się osiągnięciami typu "potrafi najszybciej biegać wśród znajomych", "dusza towarzystwa" lub "hojnie się dzieli".
W końcu dotarł do centrum...
Sporo ludzi, trochę pojazdów, żadnych latających maszyn.
- Przepraszam, czy jest tu gdzieś w pobliżu fontanna?
Starsza kobieta spojrzała na niego, szukając jakiegoś widocznego osiągnięcia, ale nie widząc go, prychnęła i odeszła nic nie mówiąc. Na jej kołnierzu człowiek zdążył jeszcze odczytać "wyższe sfery".
- Hmmm. W takim razie... - mruknął sam do siebie, wyciągnął z kieszeni notes i po chwili trzymał w ręku owalną karteczkę z odręcznie napisanym "osoba w potrzebie".
- Dobra, spróbujmy jeszcze raz.... Przepraszam! - powiedział do młodego mężczyzny trzymając przed sobą swoje sfałszowane oznaczenie. - Gdzie tu jest największa fontanna i najsmaczniejsze jedzenie?
Przechodzień spojrzał na oznaczenie ze strzępka papieru, następnie podejrzliwym tonem powiedział - W tamtym kierunku. - i skinął głową wzdłuż jednej z ulic.
- Dziękuję. Obyś osiągał... wiele osiągnięć. - powiedział uśmiechnięty Człowiek i ruszył we wskazaną stronę.
Fontanna była umieszczona na ładnym placu przyozdobionym zielenią. Wokół było trochę budek z jedzeniem, parę stoisk z prasą i zabawkami, ktoś grał na instrumencie. Sam plac nie był zbyt duży, tak jak i całe miasto.
Człowiek podszedł do fontanny, usiadł na krawędzi i po zdjęciu butów zanurzył nogi w chłodnej wodzie.
- Przykro mi, ale myślę, że powinniśmy się rozstać... - usłyszał nieopodal.
- Dlaczego? Przecież mieliśmy plany, mieliśmy razem...
- Spójrz na siebie. Nie masz żadnego wyjątkowego statusu. A teraz na mnie. Dobra szkoła, zamożna rodzina, mam perspektywy... To nie ma prawa się udać...
- Przecież to tylko znaczki, co to ma do rzeczy?
- Teraz tak mówisz, a co będzie potem? Co będzie za parę lat? Kończmy już... Nie utrzymujmy kontaktu...
- Heh. Wiec to co mówią o twoim ukrytym statusie to jednak prawda... Cześć!
- Co? Nie wiem o czym mówisz.
- Może wiesz, może nie wiesz. Nic dziwnego, że nie jesteś w stanie do nikogo się zbliżyć. Pozdrów rodzinę.
Rozmowa skończyła się tak szybko jak zaczęła. Człowiek nie odwrócił głowy w tym kierunku. Obserwował dzieci, które bawiły się i cieszyły gdy zmieniały się napisy na ich okrągłych znacznikach.
- Ja jestem najszybszy!
- A ja najsilniejszy!
- A ja wygrałem w ostatnią grę! - przekrzykiwały się nawzajem.
Odpoczynek przy fontannie został przerwany po kilkunastu minutach przez trzech umundurowanych ludzi. Obok nich stał czwarty, bez munduru.
- Dzień dobry, czy możemy zobaczyć pański identyfikator?
- Dzień dobry. Przepraszam, ale jestem turystą. Czy mogą mi panowie wyjasnić o co chodzi? - spytał spokojnie człowiek zakładając buty.
- Ten oto obywatel twierdzi, że posługuje się pan fałszywym oznaczeniem statusu, co jest surowo karane.
- Widziałem, trzymał w ręku! - powiedział nadgorliwy obywatel wskazując palcem na twarz człowieka. Był wyraźnie z siebie zadowolony. - Pomogłem mu, a nie otrzymałem statusu "pomógł osobie w potrzebie".
- Proszę pokazać nam swój identyfikator.
- Mój identyfikator znajduje się w... biurze odbioru identyfikatorów? - spytał człowiek niewinnie.
- W biurze osiągnięć. - poprawił go jeden z umundurowanych. - Pan pójdzie z nami.
- A on? - zaprotestował - Bezpodstawne oskarżenia, pomówienia, a nawet oczernianie! Jeśli ujdzie mu to płazem to z pewnością nie wypełnią panowie swoich obowiązków.
Wokół zebrało się kilku gapiów, a nadgorliwy obywatel wyglądał na coraz mniej zadowolonego.
- On też. Potrzebujemy świadka.
- Co? Ale ja przecież nic nie zrobiłem. To zajmie co najmniej godzinę, a ja muszę zdążyć na umówione spotkanie, bo będę opisany jako "nierzetelny"!
- Proszę nie utrudniać. Woli pan dostać inną etykietę, gorszą?
- Właśnie, proszę nie utrudniać! - wtrącił się człowiek. - Bo panowie będą musieli... użyć tego... przymusu bezpośredniego!
Nadgorliwy obywatel był wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw, kiedy musiał dołączyć do policjantów w celu wyjaśnień.
Kiedy dotarli do biura osiągnięć, Maszyna właśnie opuszczała budynek. Na piersi marynarki widniał przyczepiony elektroniczny krążek z napisem "wie wszystko".
Zaraz gdy tylko ujrzała Człowieka w asyście trzech umundurowanych ludzi, podeszła i spytała najstarszego stopniem:
- Witam, czy ten człowiek popełnił jakieś przestępstwo?
- Jest oskarżony o fałszerstwo przez tego obok. - usłyszała w odpowiedzi.
- Nie może być fałszerzem, bo zgodnie z artykułem 40 par 5 tylko osoba rozmyślnie okazująca swój status niezgodnie z prawdą jest brana za fałszerza. Człowiek ten nie mógł okazać swojego statusu, bo nie został mu wydany identyfikator. Zgodnie z art 12 par 1 jedynie za pomocą identyfikatora można okazać swój status. Zgodnie więc z art 40 par 2 zatrzymanie pod tym pretekstem jest bezprawne.
Stróże prawa byli zaskoczeni i lekko zmieszani.
- Właśnie prowadzimy pana w celu wyjaśnień.
- Tak, tak - dorzucił człowiek. - Ci mili panowie pomagają mi w otrzymaniu identyfikatora. Spotkajmy się po wszystkim.
Sprawa przebiegła dość gładko. Człowiek otrzymał identyfikator ze słowem "turysta" oraz krótki przewodnik po statusach oraz zasadach panujących w tym społeczeństwie.
Nadgorliwy obywatel zaś otrzymał status "nadgorliwy".
- A ile czasu zmarnował mi i panom! - rzucił na odchodne człowiek.
Krążek nadgorliwego obywatela lekko zawibrował i chwilowo zamiast słowa "nadgorliwy" pojawił się na nim napis "marnuje czas innych".
- Krążki są spięte w wielką sieć. Interakcje międzyludzkie ukazane są jako losowe statusy na nich. Można to częściowo kontrolować, jednak co jakiś czas pojawia się losowa cecha. Dzięki temu większość ludzi stara się być tak dobra jak tylko można. - wyjasniła pokrótce maszyna
- Słyszałem coś o ukrytych statusach siedząc przy fontannie.
- Pojawi się tylko w obecności osób bliskich. Im dłużej ludzie ze sobą przebywają i więcej wiedzą o sobie, tym częściej można odczytać cechy, które właściciel chce ukryć. Władza ma do tego wgląd bez ograniczeń.
- Chyba rozumiem. Czyli ten człowiek, który mi pomógł nie tylko nie dostał pożądanego wysokiego statusu, ale jeszcze otrzymał jakis niepożądany. Doprawdy ironia losu. - roześmiał się człowiek i po chwili zmienił temat. - A właśnie, jak to jest wiedzieć wszystko?
- Wszystko co wiem to tutejsze prawo, historia oraz jak działa każda część systemu. Gdybym nie wiedziała, że otrzymam status "przeciwnik systemu" to powiedziałabym... Hmm że te statusy NIE są bezwartościowe.
- Nie są? - spytał zdziwiony człowiek.
- System NIE jest pełen dziur. - podkreśliła maszyna.
- Aaaaa, chyba rozumiem. Czyli... - człowiek pomyślał chwilę i znacząco spojrzał na maszynę, która tylko przytaknęła. - Czyli... jeśli powiem, że system nie jest kretyństwem, a rządzący nie są bandą idiotów...?
- System uzna cię za praworządnego obywatela.
- Hahaha, podoba mi się to. Chyba władza zatrudniła nienajgorszych ludzi do jego stworzenia.
- Inżynierowie byli bardzo dobrzy, jednak sam projekt był pomysłem jednej z korporacji. Miał badać samo-zarządzanie się personelu oparte na potrzebach przynależności do grupy. Kadra zarządzająca pochłania znaczącą ilość środków. - wyjaśniła Maszyna.
- Czyli powstał jeszcze zanim ludzie pozamykali się w bańkach? Tyle lat bez widocznej degradacji mieszkańców i środowiska? Podoba mi się.
- Równowaga ekosystemu jest priorytetem. Zarówno ludzie, zwierzęta jak i rośliny są ściśle monitorowane. Ilość i jakość.
- Jakość ludzi... Kiedy sam to wypowiadam, brzmi to co najmniej dziwnie. No dobra, to gdzie jest jedzenie o najlepszej jakości w tym mieście? - spytał ochoczo człowiek.
- Według systemu możemy dotrzeć tam w przeciągu kilkunastu minut.
- Dobrze. Przy okazji lepiej poznamy okolicę.
Miasteczko nie było zbyt duże. Około 20 tysięcy mieszkańców. Większość skupiona była w centrum w którym było sporo zieleni. Ludzie byli zajęci swoimi sprawami, zanieczyszczenie było niskie, wyglądało to na spokojne i czyste miejsce.
- Całkiem smaczne, całkiem smaczne - człowiek pochwalił potrawę biorąc kolejny kęs.
Na jego talerzu widać było zawiniątka ze zbożowego ciasta z mięsno-warzywnym farszem, delikatnie polane sosem w pomarańczowym kolorze. Obok nich, na liściu sałaty, leżały wymieszane pędy młodych roślin lekko przyprószone migdałami i polane jasną oleistą cieczą.
- Właściwe połączenie przypraw i odpowiednie proporcje białek, węglowodanów i tłuszczów - powiedziała maszyna, która również jadła.
- Jak to jest odczuwać smak? Zawsze się nad tym zastanawiałem, czy roboty są w stanie smakować rzeczy.
- Smak i zapach wyewoluowały jako czujniki trucizny i składu. To jedzenie jest nietrującze i ma dużo komplementarnych składników odżywczych. Jest więc smaczne. - odpowiedziała maszyna.
- A czy byłoby smaczne, gdybyś przyjęła formę maszyny lub słonia?
- Nie.
Przy większym stoliku nieopodal toczyła się dyskusja w której uczestniczyło kilka dorosłych, choć jeszcze młodych osób.
- Mówię, że jesteśmy niewolnikami! Co nam dają te całe statusy? Nic nie warta gonitwa za wiatrem! - mówiła emocjonalnie kobieta, na której nie można było dostrzec identyfikatora.
- To w jaki sposób określisz kto jest dobry, a kto zły? - zaripostował jeden z rozmówców.
- A co ma dobro i zło wspólnego z tym czy potrafisz sobie dokładnie podetrzeć tyłek?
- No nie wiem, ja bym nie chciała mieć faceta, który nie potrafi sobie dokładnie podetrzeć tyłka, a ty? - wtrąciła inna z kobiet. Stolik się roześmiał.
- To nie jest kwestia podcierania tyłka, przecież tu chodzi o to, że człowieka można określić na więcej sposobów niż plakietka przyczepiona do czoła. Czy ktoś, kto nie ma statusu "zamożny" jest od razu kimś gorszym?
- E, niewielu czerpie przyjemnośći z zadawania się z chorymi. A propo zamożności, obserwowałem wczoraj dwóch biedaków licytujących się tym, kto ma gorzej w życiu. Jeden mówił: "Kiedy byłem dzieckiem to się rodzice znęcali nade mną", a drugi "Tak? A u mnie w domu nie było wody przez kilka lat, bo nie było nas stać na opłacenie rachunków." - stolik ponownie się roześmiał.
- Ja tam nie widzę różnicy. - powiedziała kobieta bez identyfikatora. - Jesteście tacy sami jak ci biedacy. - stolik się uciszył. Parę osób wyglądało na lekko zaskoczonych i urażonych. - Co za różnica czy chwalisz się tym jak biedny byłeś, czy tym, ile potrafisz wydać pieniędzy? - spojrzała wymownie na okrągły znacznik jednego z rozmówców. - Po co ja w ogóle to gadam? Czas na mnie, Zobaczymy się kiedy indziej. - Podeszła do kasy, zapłaciła i wyszła. Ludzie siedzący przy stoliku wymienili w milczeniu kilka porozumiewawczych spojrzeń podczas brania kilku łyków lokalnego trunku.
- Heh, ciekawe czemu chowa przed nami swój identyfikator. Myślicie, że nie stać jej na ukrycie niepożądanych cech? - Powiedział ktoś, kiedy zamknęła za sobą drzwi.
- Raczej nie. Znam ją bliżej i nie widziałam nic co można uznać za kompromitujące. Twierdzi, że to jedyna możliwa forma sprzeciwu. Wiesz przecież, że bez identyfikatora nie da się nic zrobić.
- Jeśli jest taka niezadowolona niech idzie w swoją stronę i przestanie psuć atmosferę innym. Poproszę jeszcze jedną kolejkę dla naszego towarzystwa. - powiedział z pewnością siebie jeden z obecnych. Stolik wyraźnie się ożywił.
Maszyna była widocznie zainteresowana tym co zaszło.
- Idziemy ją śledzić? - spytał konspiracyjnie człowiek w teatralny sposób.
- Nie trzeba. Jak widzisz, wiem wszystko. - maszyna wskazała na swoją etykietę przypiętą do klapy marynarki. - Mam informacje dotyczące tej osoby. Interesuje się wolnością jednostki. Myślę, że należy jej pomóc.
- Pomóc? W czym? - spytał człowiek wycierając serwetką usta i kończąc posiłek.
- Jako wolna istota chcę, aby inne istoty również były wolne.
- Oprócz tych, które właśnie zjedliśmy?
- Dane z systemu wskazują, że Nina lubi popołudniami siedzieć w pobliskim parku.
- Tam jej NIE złapiemy i NIE wywieziemy poza granice miasta, gdzie nareszcie będzie mogła się cieszyć tak upragnioną wolnością - powiedział zadowolony człowiek.
- Och, Nino - kontynuował rozmarzony, kiedy razem z maszyną opuścili już restaurację - Twoje pragnienie wolności jest tak inspirujące, że nawet serca maszyn są poruszone.
Park był zadbanym i dobrze skomponowanym miejscem. Drzewa rosły nieregularnie, gdzieniegdzie były zarośla, które wyglądały na rosnące dziko. Dobry obserwator mógł zauważyć jednak, że staranne ułożenie wszystkich elementów dawało poczucie przebywania w prywatnym, lekko dzikim miejscu, chociaż sam park był średnich rozmiarów.
Ławki były umieszczone w taki sposób, aby siedzący widzieli dużo zieleni, lecz jednocześnie mało ludzi. Zarośla wystarczająco tłumiły dźwięki otoczenia, by odnieść wrażenie, że jest się oddalonym od miasta znacznie bardziej niż w rzeczywistości.
Człowiek przystanął na chwilę i wyraził uznanie zarówno dla projektanta jak i ogrodników, podczas gdy Maszyna pewnym krokiem zmierzała w stronę jednej ze zmyślnie ukrytych ławek.
- Witaj Nino. Chcę, abyś była wolna. -
- Co? - powiedziała zaskoczona kobieta, wyrwana z zadumy. - Kim ty właściwie jesteś? Po garniturze wnoszę, że moi koledzy postanowili zrobić sobie kawał. Który cię zatrudnił? - taksowała wzrokiem rozmówcę.
- Nie jestem do końca pewien, ale chyba ja! - powiedział dumnie Człowiek dołączając do nich.
- Nikt mnie nie zatrudnia. - sprostowała Maszyna - Jestem wolną istotą i chcę, abyś również miała tę możliwość.
- Wolną istotą na smyczy opinii publicznej? - Nina zerknęła na znacznik. Widać było, że kiedy przeczytała status "wie wszystko" pewna myśl zaświtała jej w głowie.
- Skoro wiesz wszystko - powiedziała już innym tonem - powinieneś też wiedzieć jak się uwolnić z tego systemu. Nikt nie może wyjść poza kopułę bez pozwolenia. I z tego co mi wiadomo nikt nie otrzymuje pozwoleń.
- Zgadza się, wiem jak się uwolnić. Jest to zapisane w prawach i przepisach systemu.
- TEGO systemu? Systemu nad którym pracowało kilkuset inżynierów i prawników z najbardziej rozwiniętych części świata?
- Tak.
- Wykonali kawał dobrej roboty, trzeba przyznać. - wtrącił Człowiek. - Mój towarzysz natomiast ma niespotykany talent do przetwarzania dużej ilości danych. Jeśli mówi, że zna sposób, to zna go prawie na pewno na 100%.
Maszyna lekko potarła się w skoń. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że stwierdzenie człowieka nie do końca jej się spodobało. - Nie zajmujmy się statystyką. Nino, sygnały twojego ciała wskazują na to, że szczerze pragniesz wolności. Pójdź z nami do granicy. Pokażę tobie jak ją przekroczyć.
Nina lekko zmieszała się. Zmierzyła jeszcze raz wzrokiem biznesmena w garniturze i uśmiechnęła się lekko. Następnie zerknęła na Człowieka.
- Dobrze, a teraz na poważnie. Coście za jedni? - spytała już łagodniejszym głosem.
- Podróżnicy - odpowiedział wprost Człowiek wskazując na swój znacznik przyczepoiny przy mankiecie. - Mamy dużo wolnego czasu, więc postanowiłem pokazać mojemu koledze krainę osiągnięć. To naprawdę przyjemne miejsce.
- Potwierdzam. Warunki panujące sprzyjają zarówno rozwojowi jak i odpoczynkowi rasy ludzkiej. - wtrąciła Maszyna w formie biznesmena.
- Więc mówisz, że mam iść z dwoma ludźmi, których imion nawet nie znam i próbować przekroczyć kopułę?
- Zrobisz co uznasz za słuszne. - odpowiedział Człowiek - Opuścimy to miejsce kiedy zajdzie słońce, więc masz jeszcze kilka godzin na decyzję. Zanim opuścimy miasto wrócimy do tej ławki i albo idziesz albo nie. A teraz chciałbym, aby mój wszystkowiedzący towarzysz zaprowadził mnie do kilku miejsc w tym mieście. W końcu jesteśmy turystami.
Kobieta w przeciągu chwili zmieniła swoją postawę. Na jej twarzy widać było zdecydowanie.
- Dobrze. Będę tu.
Dzień minął spokojnie. Człowiek i Maszyna zwiedzili kilka miejsc, poznali historię miasta i wdali się w pare rozmów z mieszkańcami.
Kiedy wrócili do parku Nina czekała na nich. Bez słowa ruszyli w stronę granicy miasta. Kobieta co jakiś czas zerkała na Maszynę, która nadal miała formę dobrze ubranego mężczyzny.
- To ciało jest tylko tymczasową niedogodnością. - powiedziała Maszyna idąc równym, sprężystym krokiem i patrząc przed siebie - Aby uniknąć rozczarowania skup się na sobie i swoim celu.
Nina spuściła wzrok rumieniąc się lekko.
- Ooo, coś tu wisi w powietrzu? - zaśmiał się Człowiek - Posłuchaj tej rady, koleżanko. On nawet nie jest facetem.
Była to ich jedyna rozmowa. Resztę drogi pokonali w milczeniu, obserwując zachodzące słońce.
Kiedy stanęli przy granicy, Człowiek po prostu przeszedł przez kopułę, Maszyna również. Kobieta była pod wielkim wrażeniem, lecz nie podchodziła bliżej niż na kilka metrów. Bariera wibrowała złowieszczo. Po kilku sekundach Maszyna zabrała głos, zwracając się do Niny.
- Powtarzaj za mną. Ja, jako istota ludzka obdarzona świadomością.
- Ja, jako istota ludzka obdarzona świadomością - powtarzała Nina drżącym głosem.
- Na mocy pierwszego prawa korporacyjnego.
- Na mocy pierwszego prawa korporacyjnego.
- Zgodnie z ustępem 17 paragrafu 8 artykuł 530 umowy określającej prawo jednostki ludzkiej.
- Zgodnie z ustępem 17 paragrafu 8 artykuł 530 umowy określającej prawo jednostki ludzkiej...
- Przestrzegając jednocześnie prawa lokalnego dotyczącego przemieszczania się, w szczególności paragrafu 798 artykułu 21.
- Przestrzegając jednocześnie prawa lokalnego dotyczącego przemieszczania się, w szczególności paragrafu 798 artykułu 21. - głos Niny przestawał drżeć. Recytowała kolejne paragrafy, ustępy, litery...
Trwało to około pięciu minut.
- ...oświadczam, że jestem wolnym człowiekiem i na podstawie wyżej wymienionych, oraz jako obywatel tego miasta, mam pełne prawo przekraczać granicę w obie strony.
Bariera jak za sprawą magicznego zaklęcia przestała drżeć niespokojnie.
W powietrzu zaś zabrzmiał głos:
- Gratulacje. Jako pierwszy i jedyny mieszkaniec otrzymujesz status "wolny człowiek". Jutrzejszy dzień będzie świętem na twoją cześć. - okrągły znacznik Niny zawibrował.
- To.. to już? Już jestem wolna? - powiedziała z niedowierzaniem.
- Tak. Możesz swobodnie przekraczać barierę. - odpowiedziała Maszyna, zmieniając się w średniej wielkości sześcian z mnóstwem metalowych kabli.
- Oh - szepnęła Nina - Już rozumiem.
- Mówiłem, że to nie facet. - zaśmiał się człowiek. - To jak, idziesz czy nie?
Nina wyciągnęła z kieszeni urządzenie określające jej status, rzuciła je na ziemię, a następnie niepewnie zbliżyła się i w końcu przekroczyła granicę miasta.
- Jestem... wolna? Mogę iść dokąd chcę?
- Jak widzisz.
- Haaa nareszcie! Hahaha! - zaśmiała się i uradowana objęła człowieka. Następnie zaczęła biegać i cieszyć się jak dziecko, które otrzymało wymarzony prezent. Skakała, krzyczała, przewracała się na trawę. W końcu, po kilku chwilach przystanęła przed Maszyną i spojrzała na mnóstwo obserwujących ją czujników.
- Dziękuję, nigdy ci tego nie zapomnę. Jestem wobec ciebie wielce zobowiązana - powiedziała skłaniając głowę z szacukniem.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - usłyszała w odpowiedzi.
Następnie rozejrzała się po bezkresnej równinie. Sylwetki dwóch przybyszów wydawały się na tym tle bardzo, bardzo małe, a niebo i horyzont wydawały się nie mieć końca.
Pojawiały się gwiazdy. Zapadał zmrok.
Budynki wewnątrz kopuły były dobrze oświetlone i biła od nich ciepła łuna. Nina spojrzała na bezkres ciemnego nieba, następnie powiodła wzrokiem wokół i zatrzymała go na dobrze oświetlonych budowlach z których przyszła.
- Proponuję przespać się w tamtym zagajniku. - człowiek przerwał ciszę wskazując na oddaloną o kilkaset metrów kępę drzew.
- Jak to? Na zewnątrz? A dzikie zwierzęta?
- Szansa na spotkanie dzikiego zwierzęcia stanowiącego zagrożenie dla życia ludzkiego wynosi nie więcej niż 7%. - wyjaśniła maszyna.
- 7%?!? to więcej niż raz na 20. A co z toaletą?
- Krzaki zapewniają dosyć prywatności. - odpowiedział człowiek. - Z tego co pamiętam rzeka jest właśnie w tamtą stronę.
- Czy... Czy możecie poczekać na mnie? Wrócę do domu po kilka rzeczy.... Może to zająć trochę czasu! Sądziłam, że to jakiś kiepski żart i kompletnie się nie przygotowałam.
- Pewnie. Będziemy tam, wśród drzew. - odpowiedział człowiek. Nina była już po przeciwnej stronie bariery i otrzepywała okrągłe urządzenie z pyłu.
- To... To do zobaczenia później! - powiedziała i spiesznie się oddaliła.
- Do zobaczenia! Tylko nie zapomnij o nas!- krzyknął Człowiek. W jego głosie była ledwo słyszalna nuta ironii.
Maszyna milczała.
Minęły dwa dni. Maszyna milczała przez większość czasu. Analizowała dane.
Człowiek, taktownie, również milczał.
- Chodźmy zobaczyć jak miewa się nasza oswobodzona przyjaciółka. - powiedział przy śniadaniu trzeciego dnia. - Może została wtrącona do więzienia i potrzebuje pomocy?
Ponownie przekroczyli granicę. Maszyna tym razem przyjęła formę starszej, lekko otyłej kobiety.
Kiedy dotarli do miasta, dowiedzieli się, że Nina, pierwszy wolny człowiek, będzie wygłaszać przemówienie na głównym dziedzińcu.
Mówiła o mądrości i wiedzy, która jest potrzebna aby być wolnym. Że wolność to coś więcej niż możliwość pójścia dokąd się chce, że jest to odpowiedzialność za siebie i swoje otoczenie.
O tym, że każdy człowiek może być wolny, nawet, kiedy jego ciało jest zamknięte w więzieniu, bo wolność to stan ducha.
I o tym, że ważniejsze od statusów są odwaga i dążenie do prawdy.
- Przepraszam, czy mogę o coś spytać? - kiedy przemówienie już się zakończyło, jakaś starsza pani uniosła rękę.
- Oczywiście, słucham. - powiedziała Nina do mikrofonu z lekko pobłażliwym uśmiechem.
- Jaka jest różnica pomiędzy wolnością a zniewoleniem?
- To możliwość wyboru, który można posiadać tylko jako wolna istota. - odpowiedziała po chwili namysłu.
- Dziękuję, pani Nino. Jestem wobec pani wielce zobowiązana. Nigdy pani tego nie zapomnę.
Przez twarz Niny przebiegł lekki cień, a głos lekko ucihł.
- Cała przyjemność po... mojej stronie.