Wstęp Był letni wieczór. Słońce powoli chowało się za linią horyzontu. Bezkres pól i lasów tylko dodawał uroku temu widokowi. Człowiek stojący samotnie na wzgórzu oglądał ten pokaz barw w prawie zupełnym bezruchu. Obok niego, pomiędzy rzadko rosnącymi świerkami stał pojazd. Kiedy spektakl się skończył, człowiek westchnął, odwrócił się i spojrzał na łunę miasta w oddali. - Ciekawe czego mnie nauczysz? - rzekł spokojnym głosem w stronę miasta, zupełnie jak gdyby mówił do innej inteligentnej istoty. W głosie słychać było autentyczną ciekawość, bez nuty sarkazmu, lub zniecierpliwienia. Po chwili wyciągnął z plecaka śpiwór, rozłożył go na trawie i ułożył się do snu. Obudził się tuż przed świtem. Po spakowaniu śpiworu wyjął z pojazdu butelkę z wodą, następnie napił się i zaczął myć twarz. Pamiętał o tym, żeby zostało parę łyków na dnie butelki. Po skończonej toalecie wydobył z bocznej kieszeni spodni małą książkę, chwilę czytał w milczeniu i schował z powrotem. Potem chwycił kij leżący w trawie i zaczął nim wymachiwać. Początkowo wyglądało to jak podrygi jakiegoś szaleńca, lub dziecka, które próbuje się obronić przed strachem na wróble, lecz z kolejnymi chwilami coraz bardziej przypominało kogoś, kto ćwiczy uderzenia. Po kilkudziesięciu sekundach ruchy zaczęły przypominać szermierkę. Kiedy precyzja i forma były zadowalające, człowiek stopniowo zwolnił swe ruchy. Następnie dbale odłożył kij w miejsce z którego go podniósł. - Dziękuję za kolejny dzień. Przez chwilę zbierał kamienie. Kiedy już uzbierał odpowiednią ilość kilka schował do kieszeni, resztą zaś zaczął pojedynczo rzucać w drzewa oddalone kilkanaście metrów dalej. Po wykorzystaniu wszystkich pocisków podszedł do pojazdu. Wlał resztkę wody do zbiornika paliwa i poklepał po opływowej obudowie. - No jak, gniewasz się jeszcze? - Gniew jest mi obcy, wiesz o tym. Analizowanie było powodem milczenia. - No tak. I co wykazała analiza? - z żartobliwą ironią spytał człowiek. - Twoje zachowanie było nieludzkie! Sprzedałeś mnie! - "wrzasnął" pojazd. - Tak, ale potem cię z powrotem ukradłem. - Sprzedawanie dziecka jest wysoce wątpliwe pod względem moralnym. Podobnie jak kradzież. Podobnie jak kradzież dziecka. Podobnie jak kradzież własnego dziecka. Podobnie jak kłamanie. Podobnie jak przekupywanie wodą. Podobnie jak przekupywanie wodą dziecka. Podobnie jak... - kontynuował Pojazd. - Dobra dobra, rozumiem. - człowiek przestał słuchać kolejnych wyrzutów, wbił wzrok w trawę i przyłożył rękę do ust. Widać było, że intensywnie myśli. - ...jak klepanie własnego dziecka. Podobnie jak... - kontynuował Pojazd. - Zmiana programu. - pojazd zamilkł. - Poprawa ustawienia pętli odniesień. Ogranicz odniesienia następujące po sobie do nawias ilości niezbędnej do wyrażenia stanu emocjonalnego lub do ilości niezbędnej do zrozumienia stanu emocjonalnego przez słuchacza koniec nawiasu. Koniec zmiany programu.- wypowiedział jednym tchem człowiek. Po chwili ciszy pojazd rozpoczął: - Mam już ten warunek! Sama go sobie dodałam! Właśnie z powodu "zrozumienia stanu emocjonalnego" tyle razy musiałam się powtórzyć! W ogóle nie zrozumiałeś mojego cierpienia! - To teraz jesteś ona? - człowiek szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. - Ze statystyk wynika, że ojcowie bardziej troszczą się o córki. - Haha..Hahh... - śmiech przeszedł w rozbawione westchnienie. - No dobrze. Przepraszam, że cię sprzedałem - pogłaskał pojazd. - Jednak nie mieliśmy zbyt wiele czasu, a ludzie z którymi handlowałem byli bardzo niebezpieczni i gdybym tego nie zrobił prawdopodobnie bardzo chcieliby pozbawić mnie życia. Przeanalizuj to i powiedz co o tym myślisz. - Już to zrobiłam. Zwyciężyłbyś w 100% przewidzianych przeze mnie przypadków. - Analizujesz dalej? - Nie. Obliczenia związane z moralnością i reakcjami ludzkimi wymagają dużej ilości energii. - Też myślę, że sprawiłbym im lanie, jednak w takich przypadkach trzeba być pewnym na więcej niż 100%. Kiedyś zrozumiesz, że można. Czas ruszać, miasto czeka. - Człowiek wsiadł do pojazdu, który po chwili cicho uniósł się kilkanaście centymetrów ponad ziemię. - Zapisałam co powiedziałeś, ale teraz nie jestem w stanie dokonać trafnej analizy. - Podrośniesz to zrozumiesz. Hehe. Pojazd zaczął mówić coś jeszcze na temat rozmiarów zespołów liczących, człowiek jednak nie odpowiedział. Ruszyli w stronę miasta.